Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marta84 z miasteczka Osiny/Poraj/Kamienica Polska/Poc. Mam przejechane 16627.86 kilometrów w tym 168.70 w terenie. Jeżdżę z kosmiczną średnią 15.91 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marta84.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

70-80

Dystans całkowity:1041.49 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:29
Średnia prędkość:17.22 km/h
Maksymalna prędkość:62.77 km/h
Suma podjazdów:5242 m
Suma kalorii:11995 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:74.39 km i 4h 19m
Więcej statystyk
  • DST 77.79km
  • Czas 04:33
  • VAVG 17.10km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 2053kcal
  • Podjazdy 953m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Palowice-jeziorka + Rybnik boczkiem

Środa, 8 czerwca 2016 · dodano: 08.06.2016 | Komentarze 0

Pogoda piękna i dzień wolny. Ruszyliśmy mega późno ale udało się przejechać trochę km. Żernica-Krywałd-Dębieńsko-góra Ramża-niebieskim/czerwonym/żółtym rowerowym nad leśne jeziorka w okolicach Palowic.Ptactwa sporo, owadów jeszcze więcej, upolowałam nawet jaszczurkę zwinkę ;) Dalej zielonym rowerowym do Rybnika i w prawo na 925. Czas gonił, więc bez zbędnego kluczenia udajemy się już asfaltowo w kierunku Gliwic. Przez Kamień, Książenice, Szczygłowice, Kuźnię Nieborowską,Nieborowice i Żernicę. 


w Koloni Żernickiej- stara znajoma ;)

zabudowania gospodarcze folwarku w Bełku


Marynów na niebieskim rowerowym- marchewkowy raj ;)

Łowczak

Nowy Staw

Lanuch

Garbocz

gadzina nad Garboczem :)

Zdjęcia:https://plus.google.com/photos/1149556417792762645...

Trasa: https://www.endomondo.com/users/20588139/workouts/...


  • DST 78.87km
  • Czas 05:37
  • VAVG 14.04km/h
  • VMAX 62.77km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 2079kcal
  • Podjazdy 1243m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siwuchowe ścieżki- czyli mój pierwszy raz stadnie :)

Środa, 11 listopada 2015 · dodano: 12.11.2015 | Komentarze 9

Dziś pierwszy raz w tak licznym towarzystwie. Co to będzie myślałam- pewnie padnę jak dętka w połowie drogi i będzie wstyd. Wzięłam nawet mapę na wypadek gdybyśmy mieli odłączyć się od grupy ;) Coby dotrzeć na miejsce o umówionej porze, wstaliśmy punkt 5 i ruszyliśmy o 6 z Gliwic. Udało się nie usnąć w drodze więc pierwszy sukces tego dnia. W Zawierciu zaparkowaliśmy pod PKP i zaczęliśmy rozpakowywać graty. Ledwo skończyliśmy, podjechał pociąg z resztą ekipy. Przybyli: Rafał z synem Michałem, Piotrek, Artur oraz Tomek. Miało być więcej osób, ale zrezygnowali z istotnych dla siebie powodów :) Po krótkim acz miłym powitaniu - heja w drogę. Tomasz vel Siwuch (zwany przez niektórych Rzeźnikiem z Zawiercia ;) ) poprowadził nas prosto w las. Prawdę powiedziawszy to jadąc przestałam się zupełnie orientować, gdzie aktualnie jesteśmy i gdzie się kierujemy ;)
Muszę przyznać, że wcale ale to wcale mi to nie przeszkadzało ;) Jakie to cudne uczucie jechać i nie przejmować się przebiegiem trasy :) Przebyliśmy może kilkanaście km i na fajnym zjeździe w lesie Artur łapie gumę. Zostaje zasypany gradem łyżek do zdejmowania opon, pompką (bo jego odmawiała posłuszeństwa) oraz dętką. Mimo tego po krótkiej jeździe okazuje się, że powietrze dalej uchodzi i trzeba było zrobić postój na łatanie. Opodal Zalewu Pilica napatoczyła się miejscówka do obmycia poranionej dętki i opony. Dla pewności zdzwoniono się jeszcze z Edytą i Alkiem, by poratowali Artura dętką. Bikehead'owe małżeństwo dziś miało dołączyć do nas autkiem w barze u Ryśka w Pilicy. Po postoju dalej w drogę. Wyziębiło nas trochę ale Tomek o nas zadbał i poprowadził po bardzo przyjemnym dłuuuugim terenowym podjeździe na żółtym pieszym z kierunku Smolenia. Podjechałam, choć w drodze zaczęłam wydawać odgłosy przeciążonej lokomotywy z wiesza Tuwima :) 
Mijamy Soleń i znów wpadamy w teren. Podjazdy i zjazdy ciągną się i wiją wśród pięknego krajobrazu jurajskiego. Jest dużo błota, liści, kamieni i śliskich korzeni- czyli tego po co stworzono rower górski ;) Po dotarciu do drogi zaliczamy zjazd jak na samolocie w Jakuszycach tylko w wersji asfaltowej. Osiągnęłam marne 62 km/h. 
Stajemy w Pilicy na popas, gdzie czekają na nas już Edyta i Alek. Zleciało trochę czasu na pogaduchach, jedzeniu i słuchaniu wspominek z dawnych wypraw naszych dzisiejszych towarzyszy :) Czas leci i wypadało się zbierać. Tomek dalej prowadzi terenowo i tyci tyci asfaltowo do osławionej w opowieściach rowerowej braci drogi s300. :) Docieramy w końcu na nią i jak się okazuje asfaltowo też może być ciężko. Interwały ciągną się na niej jakoby w nieskończoność, góra dół i wjazd i zjazd :) Szczęśliwie krajobrazy rekompensują cały znój przemierzania tej drogi. Zaliczamy jeszcze jeden podjazd pod silosy (bodajże w Przyłubsku) oraz skałę Okiennik Wielki w Piasecznie. 
Czas nie pozwala na więcej, bo towarzysze pedałowania musza zdążyć na pociąg do Czewy. Tomek zawiedziony, bo uszykował przejazd (czyt. PODJAZD) jeszcze jedną terenową drogą, ale zmuszony został do kapitulacji. Gnamy wiec z wiatrem i pod wiatr prosto na Zawiercie. Tam chłopaki udają się na myjkę, a my pod PKP pakować manaty w drogę na Siewierz. 
Wyprawa bardzo udana- było terenowo/MTBowo, towarzystwo roześmiane i gadatliwe, trasa urokliwa i bardzo jurajska :) Pierwsza jazda w stadzie bardzo mi się spodobała- tempo było moje, więc nie czułam presji,że odpadnę po drodze ;D Bez napinki, turystycznie, dużo terenu i fajni, zakręceni ludzie- to co lubię :)
...i tym razem nie musiałam prowadzić :D
Do zobaczenia na szlaku chłopaki ;) 
PS: no i wpadł 3 tyś. w sezonie, jeszcze tylko 450  km :D ;) Skromnie ale dla mnie wystarczająco :) 

prawie cala ekipa (fot. by siwuch) - przy bunkrze w Ogrodzieńcu

małe zabiegi kosmetyczne nad zalewem Pilica


na żółtym pieszym - dłuuugi podjazd :)

było co nieco blotka (fot. by siwuch)

widoczek z góry


w krzokach :)- było i znoszenie rowerów 




w drodze 

prawie jak samolot :)

na s300 (fot. by siwuch)


na s300

podjazd pod silosy

pod Okiennikiem Wielkim 

Wszystkie zdjęcia : https://plus.google.com/photos/1149556417792762645...

Trasa:


  • DST 72.28km
  • Czas 04:05
  • VAVG 17.70km/h
  • VMAX 39.39km/h
  • Temperatura 7.5°C
  • Kalorie 1902kcal
  • Podjazdy 815m
  • Aktywność Jazda na rowerze

do Tych na grób Ryśka Riedla i nie tylko

Poniedziałek, 2 listopada 2015 · dodano: 02.11.2015 | Komentarze 9

Dziś wolne więc nie muszę mówić, że wstaliśmy późno ;) Mimo wszystko wczoraj zapadła decyzja o wyjeździe więc wypadało ruszyć dupę. Wczoraj podczas Wszystkich Świętych usłyszeliśmy w radio o Ryśku Riedlu i jego tragicznej śmierci w '94 roku. Zaświtało mi, że on był chłopakiem ze śląska i pewnie gdzieś w okolicy jest jego grób. Sprawdziłam na netcie i okazało się, że jego ciało spoczywa w Tychach. Już od dawna miałam się tam wybrać więc to był decydujący impuls do wyjazdu. Ruszyliśmy tak jak ostatnio, spod cmentarza w Chudowie. Dalej przez Bujaków i Mikołów, gdzie zobaczyliśmy chyba najlepiej oświetlony rower ever ;) W Tychach odwiedziliśmy Browar Obywatelski, osiedle św. Anny, rynek i fontannę z wydrami (najlepszy rynek jaki do tej pory wdziałam) oraz Browar Książęcy czyli źródło piwa tyskie ;) Małżonek zaopatrzył się w litr świeżego 14-dniowego piwa (9zł + 5 zł za samą butelkę). Nawet dobre choć za piwem nie przepadam ;) Następnie podjechaliśmy na cmentarz zapalić świeczkę dla pana Ryśka. Wiele osób pamiętało o nim, bo znicze nie mieszczą się już na mogile. Podumaliśmy chwilę i dalej w drogę. Wjechaliśmy jeszcze do parku miejskiego i północnego zobaczyć tzw. Żyrafę oraz nad jezioro Paprocańskie. Piękne miejsce i nawet złapaliśmy jedną parę na fajnym jesiennym plenerze :) Opodal jeziora usytuowany jest jeszcze zameczek myśliwski więc sfociliśmy i jego ;) Dzień dobiegał ku końcowi- zaczęło się już ściemniać. Powrót zaplanowaliśmy czerwonym rowerowym z jeziora. No i pojechaliśmy czerwonym- tyle,że w odwrotnym kierunku niż zamierzaliśmy ;D 
Dopiero na alei Bielskiej zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak. Nic to- mieliśmy mapę, więc po krótkim studiowaniu zdecydowaliśmy, że powrócimy na szlak zielonym rowerowym. Przez Rogatki i ciemny, dłuuugi las dotarliśmy do Gostynia. Jazda po ciemku w nieznanym terenie fajnie podnosi ciśnienie- ale tylko w towarzystwie ;) Z Gostynia już znanymi drogami na Orzesze, Bujaków i do Chudowa. ...a na cmentarzu piękny spektakl ze światełek zniczy...
Ciekawe kiedy będzie następna okazja do jazdy? Możliwe,że na dłuższą wycieczkę wyjadę dopiero 11.11. Propozycja jest ale wciąż się zastanawiam, czy jechać w znane tereny w towarzystwie czy obrać jakiś nowy kierunek :) 

Browar Obywatelski


na rynku



Browar Książęcy 

"Żyrafa" ;)




jezioro Paprocany 

i zameczek myśliwski nad jeziorem 

souvenir :) 

nuta na dziś...


... a nam ile zniczy zapalą na grobie po 21 latach od śmierci? ... 

Reszta zdjęć : https://plus.google.com/photos/1149556417792762645...

Trasa:


  • DST 79.84km
  • Czas 04:12
  • VAVG 19.01km/h
  • VMAX 44.18km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 2097kcal
  • Podjazdy 1585m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Pszczyny na żubra...

Wtorek, 27 października 2015 · dodano: 27.10.2015 | Komentarze 6

tzn. zobaczyć żubra ;)
Piękna pogoda więc szkoda było siedzieć w domu. Wstaliśmy dość wcześnie jak na nasze standardy (8.00) ;) Postanowiliśmy jednak, że dzień krótki i szkoda czasu na bezsensowne nabijanie kilometrów znanymi ścieżkami. Podjechaliśmy więc kawałek do Chudowa i tradycyjnie jak to na takich wyjazdowych wycieczkach bywa, zaparkowaliśmy przy cmentarzu ;) Dalej już dwoma kółkami. Po drodze zahaczyliśmy o pomnik pamięci ofiar, w miejscu gdzie stał podobóz KL Auschwitz w Kobiórze. Trasa po części asfaltami i leśnymi ścieżkami (czerwonym rowerowym na Pszczynę).W lasach kolorowo i radośnie :) Przed odwiedzeniem zagrody żubrów czekała nas jeszcze objazdówka po parku zamkowym i kilka fotek samego zamku. Obiekt prezentuje się dostojnie i nad wyraz okazale. Dla fotografów ślubnych tak okazale, że to chyba ich ulubione miejsce na plener ślubny. Naliczyliśmy sześć par młodych (jest październik- nie chcę wiedzieć co się tam dzieje w okresie weselnym). Wszyscy państwo młodzi obowiązkowo chcą mieć teraz foty na jakimś zamiszczu :D Oryginalne ?... Czas naglił więc pokręciliśmy do Parku Trzy Dęby- do żubrów. Wstęp 10 zł/os. ale warto- zobaczyliśmy żubry, muflony, daniele, jelenie szlachetne, dużo pawi, bażantów, gęsi i kaczek. Gwiazdą okazał się ... osioł- czarujący jegomość ;) Zwierzęta przyzwyczajone do ludzi- ptactwo pcha się do karmienia jak gołębie, a dziczyzna włochata daje się głaskać ;) Odwiedziliśmy też obiekt muzealno-edukacyjny- chatka leśnika, gdzie zobaczyć można niniejszym medaliony zwierząt zamieszkujących niegdyś zagrodę. Po zwiedzaniu udaliśmy się na rynek. Krótka wizyta w punkcie informacji po zwyczajowe łupy w postaci map. 
Czasu już mało a tu tyle do zobaczenia :( Musimy wrócić na porządny objazd parku zamkowego, przysiąść się na ławeczkę do księżnej Daisy (rynek w remoncie i ławeczkę zabrali ;( ). Podjechać nad jezioro Goczałkowickie i Zbiornik Łąka no i zobaczyć Starą Bażanciarnię oraz skansen Wsi Pszczyńskiej. Na wiosnę lub lato obowiązkowy kierunek na wycieczkę :) Na powrocie zaliczyliśmy jeszcze odwiedziny kapliczki Maryjka na Branicy- bardzo refleksyjne miejsce. 
Podczas późnego już powrotu ciśnienie podniósł mi tylko kierowca ciężarówki, który minął mnie o wiele za blisko. O dziwo mialam możliwość wyżyć się na jego ciągniku. Otóż stanął na drodze i włączył awaryjne (widocznie się zgubił- choć przed chwilą gnał jak szalony). Zdążyliśmy go dogonić i zaczęłam dobijać mu się do kabiny i drzeć się na niego, czy wie ile to jest przepisowy metr przy wyprzedzaniu roweru. Zbluzgałam go od pojebów i pojechałam zostawiając z rozwartą gębą- cudowne uczycie :D 
Wyjazd bardzo udany :)
PS: a Łysy świecił na całego podczas drogi powrotnej - normalnie Blue Moon ;) 

lasy płoną :)


zamek w Pszczynie

matherhood gangsta...


żubr jaki jest każdy widzi :)
"Anielskie skrzydło" :( 

nie takie z nas jelenie jak o nas myślicie ;)

ten Pan chce czegoś więcej ... ;)

i tak najprzystojniejszy jestem JA :D

prawie pikawa jej wysiadła na jego widok- takie ma wejście ;)

Maryjka na Branicy

Zdjęcia: https://plus.google.com/photos/1149556417792762645...

Trasa:



  • DST 74.82km
  • Czas 04:29
  • VAVG 16.69km/h
  • VMAX 30.92km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 1968kcal
  • Podjazdy 411m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stary Bohumin i Silherovice- do sąsiadów...

Niedziela, 18 października 2015 · dodano: 18.10.2015 | Komentarze 0

Czechów. Po drodze -Tworków, Krzyżanowice i Chałupki. W drodze powrotnej - Meandry Rzeki Odry :) 
Pogoda cudna, szkoda, że dnia coraz mniej a ja wstaję coraz później ;) Urlop się skończył a ja spędziłam tolko dwa dni na rowerze :( Cóż, rodzina też ma swoje prawa i czas było odwiedzić na porządnie rodzicieli, teściów i siostrę :) Rower nie ucieknie (przynajmniej mam taką nadzieję,że sam beze mnie nigdzie i nigdy nie pojedzie ;) )

W Bieńkowicach chwila na przytulańce ;)

Aleja Hroza

jak księżniczka z księciem ;)

zamek w Tworkowie

pałac w Krzyżanowicach 

na granicy

pałac w Silherovicach

w Chałupkach

pałac w Chałupkach

znów na granicy ;)

w Starym Bohuminie- śliczne

Orda 

na ścieżce rowerowej Meandry Odry 

piękna jesień nad licznymi stawami Zespołu Przyrodniczo-Krajobrazowego "Wielokąt"

Zdjęcia : https://plus.google.com/photos/1149556417792762645...

Trasa:


  • DST 72.11km
  • Czas 04:21
  • VAVG 16.58km/h
  • VMAX 41.78km/h
  • Temperatura 16.8°C
  • Kalorie 1896kcal
  • Podjazdy 235m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Grabownia i Rudy- terenowo

Sobota, 20 czerwca 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 0

Dziś ruszyłam się choć trochę dalej. Pogoda na rower świetna- dopiero w Grabowni złapało mnie oberwanie chmury i przemoczyło mi tyłek. W drodze do Rud trochę przeschłam a suszenie dokończyłam na punkcie widokowym na szlaku na Magdalenkę. Mała dygresja- dopóki pamiętam: usłyszeć głos za plecami w środku pustego lasu i zdać sobie po sekundzie sprawę, że to Endo drze papę, że "GPS signal is lost" ;P Bezcenne ;P 
Z rzeczy mniej przyjemnych: zerwałam dziś łańcuch ;P Na niezbyt stromym podjeździe w lesie (szczęście, że "tylko" 13 km od domu). Jakosik zdołałam sklecić wrak do kupy. Co prawda co 4 km się zrywał, ale lepsze to niż pchanie z buta :) Szczęśliwie dotarłam do domu akurat gdy mężulek też wracał z pracy :* Jestem uziemiona do czasu otrzymania przesyłki ze spinkami do łańcucha ;/ Jutro wybiorę się więc w końcu na rolki. To kara z nieba, bo od dwóch miesięcy się na nie zebrać nie mogę ;P


w Żernicy

w Pilchowicach


kopiec po lewej to bunkier- na żółtym rowerowym na Ochojec

w Grabowni


zalew Grabownia na wędkarsko 

na stacji kolei wąskotorowej w Rudach- smutna psina kolejarzy

tańcząca Pani w Rudach

w Rudach

suszonko

Magdalenka

Boćki w Trachach :)


upsik.... :/

Reszta: https://plus.google.com/photos/1149556417792762645...

Trasa: 

  • DST 75.53km
  • Czas 04:00
  • VAVG 18.88km/h
  • Temperatura 22.4°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

lasy raciborskie...

Piątek, 10 października 2014 · dodano: 10.10.2014 | Komentarze 2

Dziś wyjazd bliźniaczo podobny do wycieczki na Kuźnię Raciborska- ale tym  razem odwrotnie i inna końcówka. Wstałam późno (9.00), jak to zwykle w dzień wolny ;P Krzątanina domowa i małe porządki przy rowerze- odkręciłam wachlarze, bo pogoda piękna. Przeczyściłam przerzutki- konkretny syf się w nich już uzbierał. Naoliwiłam łańcuch i przeczyściłam sztycę i rurę podsiodłową. Od kilku wycieczek rama wydawała dziwne dźwięki- okazało się, że to właśnie wina sztycy. Dziś ani jednego jęknięcia :)
Tak oporządzona hardcorowo ubrałam się jak w lato- spodenki i koszulka z krótkim rękawem :)
Początek standardem na serwisówkę i 408. 10,5 km drogą to jakaś masakra- szczególnie trzeba uważać na kierowców ciężarówek, bo jak jedna z drugą się mijają to można dostać zawału :(
Wreszcie uciekam na zielony rowerowy na Magdalenkę, mijam kapliczkę i jadę kamienistą drogą w lasy :) Niestety nawet tu człowiek musi się denerwować. Mijam jakieś auto stojące na polance a z niego krzyk- "Hej, Lala !" i to nie jakimś tam miłym tonem. Mijam kolesi i jadę dalej. Niby nic się nie stało, ale wystraszyli mnie trochę... Zaraz zaczęły mi się przedstawiać wizje gwałtu albo jakiegoś innego bestialstwa. Może śmieszne, ale w dzisiejszych czasach wszystko możliwe, a pomóc by nie przyszła, bo ani żywej duszy w promieniu 10 km... Dostałam powera i w przyspieszonym tempie pognałam drogami na których wcześniej pytałam ludzi o kierunek. Laskami dotarłam do głównej drogi 425 z Kuźni na Rudy. Docieram do Rud i jadę dalej, jak zwykle na kapliczkę Magdaleny Leśną Dydaktyczną Ścieżką Rowerową. Od kapliczki cały czas zielonym rowerowym przez Rachowice, Łany Wielkie, Ostropę i do domu.
Pogoda piękna- letnia wręcz.

tory przed mostkiem nad Bierawą, na zielonym rowerowym na kapliczkę- w Sierakowiczkach

bardzo lubię tą kapliczkę :) foto obowiązkowe :)

zapasy na zimę? :)

moja ulubiona "kamienista" za Magdalenką

trochę fauny

w lasach grasują dziwne owady- przypominają pajączki ze skrzydełkami. Na każdym postoju nie dało się od nich odgonić i bardzo trudno je strzepać z ubrania lub ciała :/ łeeeeeeeeeeee

ktoś musiał opuścić lokal ;(

w lasach raciborskich

Rzeka Ruda- gdzieś w lasach

Leśniczówka Wildek w Rudzie Kozielskiej

ciekawa, bo prawosławna :)

w Rudzie Kozielskiej

obraził się, bo nazwałam go "Malutka" ;P

przed Rachowicami piękna huba 

na zielonym rowerowym- dawno nie odwiedzany

jesienna aleja kasztanowa przed Łanami Wielkimi

  • DST 70.67km
  • Czas 04:37
  • VAVG 15.31km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

lajtowy Chorzów

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 25.08.2014 | Komentarze 0

Dziś wyjazd to pomysł Misia. Trasę opracował i on prowadził :) Cel to park w Chorzowie. 
W drodze powrotnej trochę się pogubiliśmy ale problem rozwiązała nawigacja. Na miejscu odwiedziliśmy bardzo ciekawy park w Chorzowie, w którym można zaliczyć bardzo fajny singielek w terenie- zrobili go downhillowcy :) Późno wróciliśmy więc dziś wylądowaliśmy na kebabie ;P Jutro za to będzie domowy obiadek dla mężusia za dzisiejszy pięknie spędzony wspólny dzień :*

Trasa


żyrafa pod samo niebo...na Placu Żyrafy

księcia już mam, ale można mieć zapasowego ;D przy jednym z wielu kwietnków

pozdrowienia od Pani Lamy :) jedna z wielu więźniarek w zoo ;P

Gromowładny przy wyjeździe z singielka

przy ogrodzie bylinowym- odrobinę psychodeliczne

reszta zdjęć jutro...


  • DST 78.19km
  • Czas 04:22
  • VAVG 17.90km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brynek, Tworóg, Pyskowice

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 15.08.2014 | Komentarze 0

Z mężem. Pogoda piękna więc szkoda siedzieć w domu. Zrobiliśmy asfaltową objazdówkę w okolicach Gliwic. 

Trasa

W drodze powrotnej zaczęło się chmurzyć, zmoczyło nas jednak tylko trochę. 


jezioro Czechowickie


dawny pałac w Brynku z pierwszej połowy XIX wieku. - obecnie internat gimnazjum


wieża ciśnień w Brynku z 1905 r


Kapliczka św. Anny w Tworogu


połowa drogi dla rowerów- tak powinna wyglądać każda ulica ;D (Tworóg)


najpiękniejszy chyba Urząd Gminy jaki widziałam :) Dawny zamek w Tworgu z z XVIII w.


kaplica w parku zamkowym, późnobarokowa podbita gontem i zwieńczona kopułą, z 1796 r.


  • DST 70.45km
  • Czas 04:18
  • VAVG 16.38km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamek w Będzinie i Wzgórze św. Doroty

Niedziela, 27 lipca 2014 · dodano: 27.07.2014 | Komentarze 0


w Siewierzu się bili ;D


Zamek w Będzinie


masakryczny podjazd jakimś polem pod Wzgórze Doroty- podjechany 


kościół św. Doroty na szczycie wzgórza

podjazd od łatwiejszej strony- od przodu kościoła. Drugi zjazd i podjazd o wiele ciekawszy :) Oba podjechane :)


Widoczek na Będzin ze wzgórza


i jeszcze raz kościółek :)

Wycieczka z Siewierza z mężem :) Trasa do bez problemowo- z była totalną pomyłką ;) Zdałam się na ludzi i nie planowałam za bardzo powrotu (tylko główne wsie). Skończyło się tak, że wylądowaliśmy na Pogorii IV, którą chciałam ominąć ;) Mam nauczkę- opracowywać traski, jak chcę gdzieś dojechać i wrócić po swojemu ;)

Trasa